Error!

05:34:00 0 Comments A+ a-



Każdy mechanizm, nawet tak doskonały jak ludzki organizm, ma swoją wytrzymałość. Nie można przeciągać struny. Nie warto. Wtedy zawsze dochodzi do awarii. Ale to przecież ludzka rzecz- mieć chandrę.

Chwila zwątpienia, czy to co robię ma sens jest tylko tu i teraz. Jest ulotna, jak kłębowisko chmur. Z pozoru wygląda to groźnie, przeraża- czuję niepokój. Niepewność. Na szczęście nic nie trwa wiecznie. Ta chwila przemija. Jak każda inna. Prawda stara jak świat!




Kiedy burza nadejdzie, trzeba ja przeczekać. Po prostu. Są śmiałkowie, którzy rzucają wyzwanie naturze, ale ja do nich nie należę. Skumulowana zła energia musi znaleźć swoje ujście. Pozwalam jej odejść, choć po drodze ciska piorunami.




Najlepiej ocenia się sytuację z perspektywy. Może więc spacer? Przejażdżka rowerowa? Otwarta przestrzeń pomaga mi się wyciszyć. To może być nawet zatłoczony plac, ruchliwa ulica w godzinie szczytu. Odgłosy miasta są jak muzyka, mają swój rytm- potrafią ukołysać. Kiedy zostaję na chwilę sama tylko z własnymi myślami, wszystko staje się jasne.



Jestem cholerną szczęściarą! Mam wszystko! Czas w końcu to docenić.



Ludzie, których kocham


Bez z nich nic nie byłoby takie jakie jest. Czasem się na nich złoszczę. Czasami chcę krzyczeć wniebogłosy, uciekać, trzaskać drzwiami. A kiedy się oddalam na chwilę, już tęsknię, już chcę dotknąć, przytulić, wycałować.
Jedni są blisko, na wyciągnięcie dłoni. Inni- hen, za górami, za lasami! Dzielą nas setki kilometrów. Na szczęście, są telefony, jest Facebook. Można też wsiąść w pociąg ;)

To oni są motorem moich działań. Moją siłą i moją opoką.
Z nimi mogę wszystko!





Miejsce, w którym żyję


Trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona. Ale czas docenić własny ogródek.
Wszędzie można dostrzec piękno. W małym, prowincjonalnym miasteczku, gdzie wszyscy się znają jak zły szeląg. W miejskiej dżungli- betonowym mrowisku, które nigdy nie zasypia. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pozazdrości nam takiego adresu. Może warto się zastanowić nad tym, dlaczego?
Największa plaża w Polsce z pewnością jest na plus, prawda?





Praca, którą uwielbiam

Mało kto ma takie szczęście, aby robić na co dzień, to co chce. Mogę spełniać swoje marzenia. Realizuję się w tym, co kocham najbardziej. Rozwijam swoją pasję. To naprawdę wspaniałe uczucie, o którym tak często zapominam, a, że nie jest to droga usłana różami...- to już temat na inną dyskusję.






Muszę o tym wszystkim pamiętać. Muszę przykleić sobie ten tekst na lodówce i spijać każde słowo, jak śmietankę.
Powtarzać nabożnie, jak modlitwę.

Zwłaszcza w taki dzień, jak dzisiaj, kiedy nawet kawa nie pomaga ;)


Jak tylko...jeszcze raz to usłyszę!

15:23:00 0 Comments A+ a-




Przypomina mi się jeden z ostatnich odcinków "Seksu w wielkim mieście". Ten, w którym Carrie towarzyszy swojemu mężczyźnie w Paryżu. Jest taka scena, gdzie spotykają się dwie kobiety- była żona i aktualna kochanka wielkiego artysty. Jego eks z goryczą wspomina powtarzane przez Petrovskiego jak mantrę "jak tylko...". Carrie jeszcze wtedy nie chciała uwierzyć, że sama padnie ofiarą tych słów.

Teraz ja muszę się przyznać. To jedna z moich ulubionych wymówek, aby zepchnąć rzeczy ważne na boczny tor.

Jeszcze nie dziś, jeszcze nie teraz

"Jak tylko się przeprowadzimy". "Jak tylko się rozpakuję". "Jak tylko przyjadę". "Jak tylko wrócę". I mogłabym tak bez końca wymieniać wszystkie sytuacje! Wiecznie coś odkładam. Ciągle przesuwam granicę swojej strefy komfortu. Boję się zacząć. Nieznane mnie przeraża. Łatwo się domyślić, że ta droga prowadzi donikąd.

Złej baletnicy i rąbek u spódnicy...

Ostatnio przytrafił mi się niespodziewany wyjazd. Pobyt poza domem przedłużył się z powodu choroby mojego dziecka. Utknęliśmy w wielkim mieście Wrocławiu, w przytulnym gniazdku mojej siostry. Ptasiego mleka nam tylko brakowało. Ale dla mnie tych kilka dni w innym otoczeniu to był wystarczający powód, aby odłożyć swoje craftowe sprawy. A przecież nie byłam odcięta od świata, miałam też stały dostęp do internetu. Również robótka była pod ręką. "Jak tylko wrócimy do domu ...", powiedziała Kamila i zapadła w letarg.

To nie moja wina

Moim klasycznym "jak tylko" jest "jak tylko Hania podrośnie".
To co wtedy? Zacznę robić to, co kocham? Zajmę się swoim biznesem "na poważnie"? Założę stronę internetową, a może sklep? Zrobię całą masę rzeczy, których -rzekomo- teraz nie mogę? W końcu zacznę żyć?




Mam dziecko, zaraz wracam

I co to znaczy to mityczne "podrośnie"? Ile to dokładnie? Rok? Dwa lata? A może piętnaście?
Najłatwiej jest odłożyć swoje życie- potrzeby, marzenia, ambicje- na później. "Jak dzieci wyfruną z gniazda, zajmę się sobą". Myślę, że zgubiło to wiele osób. Mnóstwo małżeństw roztrzaskało się właśnie o te słowa.

Postanowienie poprawy

Żyję tu i teraz. Nie mogę odkładać nic na potem. To, co najpiękniejsze dzieje się właśnie dzisiaj. Okazje przelatują koło nosa- trzeba je łapać i dusić jak cytrynę. Nikt nie będzie na mnie czekać. Świat się dla mnie nie zatrzyma.

 Muszę to sobie powtarzać każdego ranka.

Jej wysokość Perfekcja

15:49:00 0 Comments A+ a-


Nieładnie jest zrzucać na kogoś winę, ale tym razem to zrobię. To wszystko przez nią. Panoszy się, zadziera nosa. Myśli, że jest królową, że może mnie ustawiać po kątach, a ja będę tańczyć, tak jak ona mi zagra. Męczę się z nią już tyle lat. Czas zakończyć ten toksyczny związek. 
Au revoir, Perfekcjo!

Cierpliwość ma swoje granice 


Rządzi mną od zawsze. Ta perfekcja! I doprowadza mnie oraz moich bliskich do szewskiej pasji. Ile można znosić moje ględzenie? Popraw to, to nie tak, przesuń, nie pasuje, bliżej, wyżej...! Oszaleć można. Jak długo jeszcze wytrzyma mój małżonek? Dziecko jeszcze za małe, jeszcze nie odczuwa mojego pędu do perfekcji, ale i na nią przyjdzie pora.


Wszystko szkodzi w nadmiarze

To ciekawa rzecz. Cecha, która jest przecież cnotą, w nadmiarze staje się szkodliwa, jak najgorsze chemikalia. Dążenie do perfekcji- przecież o tym głoszą filozofowie oraz uczeni od wieków. Bądź co raz lepsza, dąż do doskonałości, stawiaj sobie cele i osiągaj je- ciągle to słyszę. Ale wystarczy jeden nierozważny krok, o jeden za dużo, aby zboczyć z właściwego szlaku.




Dlaczego nie piszę?

Perfekcja to coś, co najczęściej mnie blokuje. Nie piszę nie dlatego, że nie mam weny. Natchnienie- czy ono rzeczywiście istnieje? Pisanie to przede wszystkim praca, ciężka i żmudna, choć dająca wiele radości. To proces, często długotrwały, a nie kaprys panny rodem z mitologii, która pląsa nam nad głową.
Nie piszę, bo boję się, że to, co wyjdzie spod mojego pióra nie będzie doskonałe. I chociaż w głowie już od kilku dni błąka się interesująca myśl- trzeba ją tylko oswoić i przygarnąć, ugłaskać i nakarmić, a potem ubrać pięknie w słowa- to boję się, że nie podołam.
Nie piszę, bo nie mam idealnych zdjęć, które w pełni oddadzą sens tekstu, które staną się jego dopełnieniem, przedłużeniem.


Jak żyć?

Hej, Perfekcjo! Czy nie za dużo wymagasz ode mnie?
Chwila... To ja za dużo wymagam od siebie. Najwyższy czas pozwolić sobie na błędy. Potknięcie- tak wiele może mi dać.
Hania uczy się chodzić- przy każdej próbie zrobienia samodzielnego kroku, pada pupcią na ziemię. A ja jej mówię- "Kochana, wstawaj, jeszcze nie raz upadniesz. Nic się nie stało. Następnym razem się uda". Dlaczego dla siebie nie jestem taka wyrozumiała?




Happy End

Planując przyjęcie urodzinowe dla naszego Króliczka, miałam w głowie idealny obrazek- przepiękne dekoracje, mnóstwo uradowanych dzieci, dorośli zajęci pasjonującą rozmową, słodkości jak z cukierni, zdrowe przekąski...

Przyszła jedna koleżanka z córką. Tort, który zrobiłam, nie zdobyłby żadnego tytułu w konkursie na najpiękniejsze wypieki. Korony dla księżniczek wyszły krzywe i spadały dziewczynkom na oczy.

Bawiliśmy się cudownie! :)


Zdjęcie- tak bardzo nieperfekcyjne ;)