Próba ognia
Udało się! Jest pierwsze, duże
zlecenie. Adrenalina gwałtownie podskoczyła. Szaleństwo endorfin i
może też innych, nieznanych mi z imienia hormonów. Jednym słowem,
wielka radość przepełnia moje serce, ale umysł ostrzega- to
również wielka odpowiedzialność. Mam szansę pokazać, co
potrafię i nie mogę jej zaprzepaścić.
Historia z uczuciem w tle
Jak do tego doszło? Jak to w tym
biznesie często bywa- marketing szeptany wciąż najskuteczniejszy.
Od kilku miesięcy na biurku mojego męża na honorowym miejscu stoi
wyszywana karteczka, którą "podarowała" mu Hania z
okazji Dnia Ojca (nie pochwaliłam się nią na BLOGU, kajam się...)
Mąż, wzruszony i dumny, oprawił to dzieło sztuki hafciarskiej w
ramkę i wziął do pracy. W końcu wśród jego kolegów trafił się
amator tego typu ozdób i oto mam zlecenie na urodzinowy obrazek.
Under pressure...
Czasu mam na to niewiele, ale jest to
do wykonania. Jeśli tylko nie dam się podejść tym małym,
przebiegłym potworkom. A one będą robić wszystko, aby odciągnąć
mnie od pracy, to pewne, jak amen w pacierzu...
Ostatnio wspominałam o słynnym i
bardzo groźnym "syndromie studenta" (TUTAJ), ale cudowna
przemiana w perfekcyjną panią domu nie jest jedynym
niebezpieczeństwem. Dużo bardziej dokuczliwe są nasze małe
przyzwyczajenia. Codzienne, z pozoru niewinne, przyjemności, którym
nie potrafimy się oprzeć.
Mała czarna
Bez wątpienia należy do nich kawa.
Moja miłość. Wszyscy doskonale wiedzą, że jestem zdeklarowaną
kawoholiczką i nie kryję swojego nałogu. Wręcz przeciwnie-
obnoszę się z nim przed całym światem. Ale nawet ja wiem, że
kolejna "przerwa na kawę" to już przesada. Nikt nie
zaprzeczy, że kofeina wspaniale pobudza umysł i ciało (nie chcę
nawet słyszeć o zielonej herbacie- NIE DZIAŁA NA MNIE), ale kawusia
nigdy nie jest sama. Za nią zaraz pojawia się ciasteczko,
czekoladka, pankejki i inne pyszności. I nagle okazuje się, że
zamiast robić swoje i tylko popijać małą czarną, rozsiadam się
wygodnie na kanapie, otoczona talerzykami, bo mam coffee break
przecież!
Złapana w sieć
A teraz skojarzmy fakty: kawa,
komputer, nie słyszę bata nad sobą...i co robię? Oczywiście,
odpalam Facebooka! Ktoś powie, prowadzę funpage, Facebook to moje
środowisko pracy- to rozumiem. Ale to nigdy nie kończy się na
zawodowych powinnościach. Ręka aż świerzbi, myszka aż trzeszczy,
żeby kliknąć w to zdjęcie, obejrzeć filmik, wejść na stronę-
sporo tego na fejsie. Niespodziewanie ląduję na kwejku czy innych
demotywatorach. A stąd już tylko krok do przepaści.
Kiedy powiem sobie "dość"?
Przerwa na kawę, czy przekąska to
również doskonały pretekst, żeby obejrzeć nowy odcinek
ulubionego serialu. Można też włączyć telewizor. Gospodarze
programów śniadaniowych nie pozwolą mi się nudzić. Przekrój
tematyczny od mydła do powidła, na pewno znajdę coś dla siebie. Ja
jednak wolę ulubiony serwis filmowy w internecie. Najpopularniejsze
seriale na wyciągnięcie ręki! A z nimi mam taki problem, że nie
potrafię się zatrzymać. Jak mi się który spodoba, to
pozamiatane- lecę sezonami. Nie mogę sobie potem znaleźć miejsca,
dopóki nie obejrzę do końca (jeśli, oczywiście, mają koniec).
Challenge accepted!
Ciężkie dwa tygodnie przede mną.
Prawdziwa próba ognia, która zweryfikuje, czy jestem odpowiedzialną
i dojrzałą osobą, której można powierzyć poważne zadanie :)
Oczywiście, wywiążę się z zobowiązania, ale chcę w końcu
zrobić to "po ludzku"- oddzielić obowiązki od
przyjemności, znaleźć czas na odpoczynek i mądrze zarządzać
czasem. Bo przecież praca to nie wszystko.
2 komentarze
Write komentarzeNo to od jutra Ci nie proponuje kawy ^^
ReplyBo jestem nałogiem? ;P
Reply