Jej wysokość Perfekcja
Nieładnie
jest zrzucać na kogoś winę, ale tym razem to zrobię. To wszystko
przez nią. Panoszy się, zadziera nosa. Myśli,
że jest królową, że może mnie ustawiać po kątach, a ja będę
tańczyć, tak jak ona mi zagra. Męczę się z nią już tyle lat.
Czas zakończyć ten toksyczny związek.
Au revoir, Perfekcjo!
Cierpliwość ma swoje granice
Rządzi
mną od zawsze. Ta perfekcja! I doprowadza mnie oraz moich bliskich
do szewskiej pasji. Ile można znosić moje ględzenie? Popraw to, to
nie tak, przesuń, nie pasuje, bliżej, wyżej...! Oszaleć można.
Jak długo jeszcze wytrzyma mój małżonek? Dziecko jeszcze za małe,
jeszcze nie odczuwa mojego pędu do perfekcji, ale i na nią
przyjdzie pora.
Wszystko szkodzi w nadmiarze
To
ciekawa rzecz. Cecha, która jest przecież cnotą, w nadmiarze staje
się szkodliwa, jak najgorsze chemikalia. Dążenie do perfekcji-
przecież o tym głoszą filozofowie oraz uczeni od wieków. Bądź
co raz lepsza, dąż do doskonałości, stawiaj sobie cele i osiągaj
je- ciągle to słyszę. Ale wystarczy jeden nierozważny krok, o
jeden za dużo, aby zboczyć z właściwego szlaku.
Dlaczego nie piszę?
Perfekcja
to coś, co najczęściej mnie blokuje. Nie piszę nie dlatego, że
nie mam weny. Natchnienie- czy ono rzeczywiście istnieje? Pisanie to
przede wszystkim praca, ciężka i żmudna, choć dająca wiele
radości. To proces, często długotrwały, a nie kaprys panny rodem
z mitologii, która pląsa nam nad głową.
Nie
piszę, bo boję się, że to, co wyjdzie spod mojego pióra nie
będzie doskonałe. I chociaż w głowie już od kilku dni błąka
się interesująca myśl- trzeba ją tylko oswoić i przygarnąć,
ugłaskać i nakarmić, a potem ubrać pięknie w słowa- to boję
się, że nie podołam.
Nie
piszę, bo nie mam idealnych zdjęć, które w pełni oddadzą sens
tekstu, które staną się jego dopełnieniem, przedłużeniem.
Jak żyć?
Hej,
Perfekcjo! Czy nie za dużo wymagasz ode mnie?
Chwila...
To ja za dużo wymagam od siebie. Najwyższy czas pozwolić sobie na
błędy. Potknięcie- tak wiele może mi dać.
Hania
uczy się chodzić- przy każdej próbie zrobienia samodzielnego
kroku, pada pupcią na ziemię. A ja jej mówię- "Kochana,
wstawaj, jeszcze nie raz upadniesz. Nic się nie stało. Następnym
razem się uda". Dlaczego dla siebie nie jestem taka
wyrozumiała?
Happy End
Planując
przyjęcie urodzinowe dla naszego Króliczka, miałam w głowie
idealny obrazek- przepiękne dekoracje, mnóstwo uradowanych dzieci,
dorośli zajęci pasjonującą rozmową, słodkości jak z cukierni,
zdrowe przekąski...
Przyszła
jedna koleżanka z córką. Tort, który zrobiłam, nie zdobyłby
żadnego tytułu w konkursie na najpiękniejsze wypieki. Korony dla
księżniczek wyszły krzywe i spadały dziewczynkom na oczy.
Bawiliśmy
się cudownie! :)
Zdjęcie- tak bardzo nieperfekcyjne ;)