Uzależniłam się od swojego dziecka i dobrze mi z tym
Czas, który spędzam z córką "siedząc w domu", jest cudownym prezentem od losu. Są mamy, które mogą sobie na to pozwolić i przy okazji rozwijają się- kontynuują naukę, zaliczają nowe kursy, próbują sił we własnym biznesie. Są takie, które świadomie zdecydowały się na pracę w domu, łącząc pracę zarobkową z wychowaniem dzieci.
Kiedy poświęcamy naszym pociechom tak dużo czasu, pojawia się wspaniała więź. Wydaje się, że nie potrafimy już żyć bez siebie. Chyba każda z nas wie, która strona bardziej się uzależnia. Mamy, oczywiście!
Nie lubię tych chwil, kiedy wychodzę z domu i zostawiam córeczkę z nianią. Serce mi pęka, kiedy słyszę jej płacz, choć wiem, że już za chwilę zaczną się harce i swawole, i Hania będzie się dobrze bawić. Coś mi się wydaje, że to ja gorzej znoszę takie rozstania.
Małe dzieci są najsłodsze, kiedy śpią. Robimy wszystko, aby kilkumiesięczne niemowlę utulić do snu i mieć odrobinę wytchnienia. A niech, nie daj Boże, ktoś nasze dziecię zbudzi przedwcześnie! Wpadamy w szał, choć staramy się nie okazywać tego na zewnątrz. No, może tylko żyłka na czole zaczyna nam niebezpiecznie pulsować...
Wszystko się zmienia, gdy co raz lepiej poznajemy nasze dzieci i tak naprawdę zaczynamy je lubić. Kochamy od chwili poczęcia, od pierwszego zdjęcia "fasolki", od pierwszych ruchów, ale lubimy, dopiero kiedy się jako tako "dotrzemy"- ja tak to widzę.
Łapię się na tym, że coraz częściej czekam, aż Hania się obudzi, nie odwrotnie. Nawet teraz, kiedy piszę te słowa, a ona smacznie śpi, stukanie w klawiaturę nie idzie mi tak dobrze. Okazuje się, że dużo lepiej potrafię się skupić, kiedy ona sto razy mnie zaczepia.
Może kiedyś odetchnę z ulgą, kiedy córka pójdzie do przedszkola. Nie wiem.
Teraz, kiedy nasza rozłąka trwa zbyt długo, po prostu mi jej brakuje. Popadłam w słodką niewolę i ... dobrze mi z tym :)
5 komentarze
Write komentarzeJa też "siedzę w domu" z dzieckiem. Nie do końca był to mój wybór - po prostu znalezienie pracy w moim zawodzie graniczy ostatnimi czasy z cudem. I prawda, rozwijam się dodatkowo, i poszłam w nieco innym kierunku. Uczyłam, dzisiaj piszę. W domu. Połączenie tego z wychowaniem dziecka wcale proste nie jest - wiadomo się pracuje, kiedy dziecko ZAWSZE czegoś chce. Mimo wszystko przyznam, że ja też się uzależniłam i teraz mi z tym dobrze. Wyszło to też na dobre dziecku, które miało ogromne problemy z zacinaniem się (przyszło nagle i nie wiadomo dlaczego). Lekarze mówili: dobrze, że pani siedzi z tym dzieckiem w domu, bo mogłoby się utrwalić, bo mogłaby się całkiem wycofać... I co? I codzienną pracą można zdziałać wiele. I moje dziecko do przedszkola nie pójdzie - na razie wystarcza mi to "siedzenie:, więc jeszcze troszkę posiedzimy. Potem będę płakać i przeżywać, że córa jest beze mnie :)
ReplyTak jak napisałam, słodycz tego uzależnienia poczułam dopiero po pewnym czasie... Musiałam do tego dojrzeć ;)
ReplyA z pracą w zawodzie...ehh! JA po filologii rosyjskiej (bez przygotowania pedagogicznego- UWr się nie popisał :/) też niewiele mogę zdziałać, dlatego teraz robię podyplomówkę.
Nauka po tak długiej przerwie to ciężka sprawa- czuję, jakbym miała mózg z betonu ;))
ja mam przed sobą tylko rok wspólnego siedzenia z córcią w domu 24/dobę, i faktycznie - choć początkowo myślałam, że wrócę do pracy z zadowoleniem i ulgą -bo wreszcie trochę odetchnę tą domową rutyną, teraz coraz słabiej mi idzie wyobrazić sobie takie długie rozstania z Małą.
ReplyPrzecież ja przegapię tak wiele ważnych momentów!!
Niestety czasami nie ma wyjścia...
Trzymam za Ciebie kciuki! Możesz być pewna, że kiedy będziesz wracała do domu, to nie odkleisz się od swojej córeczki- wiem to od znajomych, które też musiały/chciały wrócić do pracy.
ReplyDzięki Bogu i ja mam ten przywilej siedzenia w domu z córką. Świadome, wspólnie podjęte rezygnacje z pracy na rzecz tego co nigdy więcej się nie powtórzy - dzieciństwa dzieci :) Dziękuję za wizytę i zapraszam ponownie :)
Reply