"Jest duża satysfakcja, że udało się, że mam to wszystko i że robię to, co kocham"- o miłości do rękodzieła i zakładaniu pierwszej działalności opowiada Justyna, właścicielka firmy Omenka

23:57:00 0 Comments A+ a-


Dawno temu, kiedy jeszcze nosiłam pod sercem pierworodną, poznałam Justynę. Zaprosiłam ją na kiermasz rękodzieła, który organizowałam. Chociaż tak naprawdę, to ona się wkręciła na tę imprezę sama- za pośrednictwem innej znajomej. Prawdziwa ślązaczka- zawsze postawi na swoim! Nie żałuję- Justyna to cudowna osoba, a jej rękodzieła są piękne. Przekonajcie się sami.

Skończyłaś architekturę, prawda? Jaka była droga od tego kierunku, do miejsca, w którym jesteś teraz? Czemu nie chciałaś pracować w zawodzie?

Justyna: Najpierw było rękodzieło, potem dopiero decyzja o wyborze kierunku studiów :). Od najmłodszych lat lubiłam spędzać czas przy rysunku, tak odpoczywałam. Chętnie uczyłam się nowych rzeczy – malowania, tworzenia z modeliny, sklecania paciorków i wielu innych. Już w podstawówce byłam pewna, że pójdę na ASP. Wszystko zmieniło się gdy przyszedł czas wyboru studiów - zaczęłam analizować zasadność wyboru kierunku, co będzie najlepsze i na czym najlepiej wyjdę, po jakim kierunku uda mi się łatwiej znaleźć pracę. Ponieważ lubiłam przedmioty ścisłe uznałam, że najlepszym wyborem będzie architektura. Wydawało mi się, że po ASP nie można nic innego robić jak uczyć w szkole, a też nie znałam nikogo kto mógłby mnie wyprowadzić z błędu. Nie mogę jednak powiedzieć, że wybór architektury był złym wyborem - studia wyuczyły mnie poczucia estetyki, wiele godzin spędzonych na rysunkach i makietach wyćwiczyły moją precyzyjność i staranność. Zaczęły rodzić się pomysły i nie długo potem, przy niczym nie czułam się tak spełniona jak przy ich realizacji. Początkowo tworzyłam dla siebie, bliskich, znajomych – w formie prezentów, upominków – aż w końcu ktoś mi podpowiedział, żebym podzieliła się swoją twórczością z innymi – tak powstała firma Omenka. Dlaczego nie chciałam pracować w zawodzie? Chciałam i gdybym miała możliwość pracy w zawodzie na umowie o prace to pewnie bym się jej podjęła – ale pod warunkiem, że nie musiałabym rezygnować z tego co robię teraz :)

Kiedy się poznałyśmy, zajmowałaś się przede wszystkim szyciem maskotek. Skąd wzięła się u Ciebie taka pasja?

Justyna: To prawda :). Tak jak już wspominałam wcześniej, tworzenie zawsze było dla mnie rodzajem odskoczni, przy tym odpoczywałam i się odstresowywałam. Gdy podczas studiów przyszedł czas na obronę dyplomu inżynierskiego, pracę napisałam przed czasem i zostały mi 2 tygodnie nauki i oczekiwania na dzień obrony. Mówiąc kolokwialnie chodziłam po ścianach :). A ponieważ z końcem maja mam urodziny poprosiłam mamę i babcię by zrobiły mi składkowy prezent i kupiły mi maszynę do szycia bym mogła się przez te 2 tygodnie czymś zająć (dostałam Łucznika Kornelię 2004). Już wiedziałam, że pochłonie mnie to bezgranicznie bo to coś nowego – u mnie w domu nigdy nie używało się maszyny do szycia, zwyczajnie takowej nie mieliśmy, więc już czułam zapał do nauki – co skutecznie odciągnęło mnie od stresów uczelnianych :). Tak się zaczęła historia z maszyną, do której ciągle chętnie powracam i której cięgle się uczę :)

Jak wyglądało zakładanie firmy? Czy z perspektywy czasu uważasz, że jest to droga przez mękę, czy raczej bułka z masłem?

Justyna: Zaczęło się od tego, że nie umiałam znaleźć pracy z umową o pracę, a potrzebowałam ubezpieczenia. Ponieważ skończyłam studia to musiałam podjąć jakąś decyzję. Zapisałam się do Urzędu Pracy i wtedy dowiedziałam się że są dostępne środki na Pierwszą Działalność Gospodarczą. Zaciągnęłam informacji jak to działa i niedługo potem już siedziałam planując biznesplan swojej firmy :). Sama możliwe, że bym się tego w ogóle nie podjęła, ale było wokół mnie wiele osób, które mnie do tego zachęcało i zapalało do działania – zarysowywali mi perspektywę własnej działalności i robienia tego co się kocha jednocześnie na tym zarabiając :). Nie mogłabym powiedzieć, że jest to droga przez mękę, ale też nie określiłabym tej drogi jako bułka z masłem – kosztuje to wiele trudnych decyzji, stresu, czasu – i to takiego czasu, w którym nic nie zarabiasz bo nie możesz być osobą zatrudnioną (gdy strasz się o takie środki o jakie ja się starałam). No i ciągle pytanie co dalej jeśli nie wyjdzie? Ale powiem szczerze że warto. Szczególnie gdy ma się bliskie osoby, które Cię wspierają. Nie wiem czy kiedyś dorobiłabym się z własnej kieszeni takiego sprzętu jaki kupiłam z dofinansowania mimo, że nie wybierałam takiego z górnej półki. Jest duża satysfakcja, że udało się, że mam to wszystko i że robię to co kocham :).

Co powinien wiedzieć każdy, kto chce założyć firmę, a o czym Ty na początku nie wiedziałaś?

Justyna: 1) Powinien zasięgnąć informacji gdzie, jak, z jakiego tytułu i ile dofinansowania może otrzymać – warto korzystać z takich pomocy! Ja po fakcie dowiedziałam się, że nie tylko Urząd Pracy ma do dyspozycji środki na pierwszą działalność – warto porównać „oferty” i wybrać to co najbardziej Ci pomoże na początku Twojej działalności (takie środki maja zwykle również Urząd Miasta, Starostwo Powiatowe i prawdopodobnie jeszcze inne instytucje).
            2) Nim zacznie się szukać opcji dofinansowań warto nakreślić sobie biznesplan – i najlepiej sobie go rozpisać, rozrysować, mieć koncepcję – wtedy gdy zapozna się z „ofertami” różnych dofinansowań lepiej wiesz czego chcesz.
            3) Warto wiedzieć, że jest coś takiego – a przynajmniej było – jak dofinansowanie do pierwszych składek. Nie wiem jak to fachowo się nazywa, chodzi o to, że jeśli zakładasz taki biznes, że możesz w pierwszych miesiącach mieć trudność zarobić na ZUS to możesz otrzymywać miesięcznie środki na uregulowanie składek – taka zapomoga? Nie wiem jak to nazwać. Ja o tym nie wiedziałam, dowiedziałam się po pół roku gdy już prowadziłam działalność – wtedy już nie mogłam o coś podobnego wnioskować, ponieważ o takie coś można prosić jedynie przy rozpoczęciu działalności. Musicie poszukać informacji na ten temat, ale wydaje mi się, że takim czymś zajmuje się Starostwo Powiatowe(?)

 Co jest najtrudniejsze w prowadzeniu własnego biznesu?

Justyna: Najtrudniej jest pozyskać klientów z zewnątrz – 80% moich klientów są to znajomi, znajomi znajomych i osoby którym polecili znajomi znajomych, itd. – tak więc osoby powiązane w jakiś sposób. Najtrudniej jest znaleźć klientów całkiem z zewnątrz, w ogóle nie powiązanych, którym nikt Cię nie polecił, po prostu Cię znaleźli i chcą skorzystać z Twoich usług. Sztuką jest dobra promocja, reklama swojej działalności :). Uważam, że to ważne by umieć pozyskać klientów całkiem z zewnątrz – to daje możliwość rozwoju, ponieważ sieć powiązanych klientów w końcu się wyczerpie – wyczerpie się zapotrzebowanie i może się okazać że nie ma się już dla kogo pracować.

W Twojej pracowni powstają różne cudeńka. Skąd czerpiesz pomysły?

Justyna: Pomysły czerpie się zewsząd :). Codziennie idąc na zakupy, spacerując, oglądając telewizję, czytając artykuły, przeglądając internet. Inspiracje są wszędzie, tylko trzeba dobrze patrzeć. Detale, szczegóły, drobnostki, które się spostrzega mogą się okazać dobrym początkiem pomysłu na coś ciekawego. Chociażby wzór materiału, w misie, liski, jeżyki – a jak by uszyć taką maskotkę? Czemu by nie? Dla tych, którzy nie mają czasu i sił na szukanie inspiracji w otoczeniu polecam internet – jest kopalnią pomysłów :).

 Za co kochasz swoją pracę (jeśli ją kochasz, oczywiście!)?

Justyna: Uwielbiam moją pracę :). Jak każda praca męczy, wymaga wysiłku, skupienia, ale jest to miłe zmęczenie bo widzisz efekty pracy. Wiesz, że zrobiłaś to sama i możesz się tym cieszyć – a jeszcze większą daje to satysfakcje gdy wiesz, że ten dla którego to robiłeś docenia Twoją pracę. Od razu maluje mi się uśmiech na twarzy gdy rodzice wysyłają mi zdjęcia swoich dzieci bawiących się moimi zabawkami albo ucieszonych, że otrzymało produkt Omenki – to mi wynagradza nieraz niewdzięczne projekty jakie sobie stawiam do zrealizowania – bo nie zawsze jest łatwo i kolorowo. Ale staram się nigdy nie mówić „nie” gdy ktoś mnie prosi o realizację – przełamuję w ten sposób lęki, że coś może mi nie wyjść i uczę się nadal nowych rzeczy :). Są oczywiście rzeczy nie do zrealizowania ręcznie – takich nie warto się podejmować bo można tylko sobie zaszkodzić – sobie i swojej firmie.

Na pewno wiele osób się zastanawia, co znaczy nazwa Twojej firmy- Omenka? Wytłumaczysz nam?

Justyna: Wiele osób zadaje mi to pytanie :). Nazwa Omenka wywodzi się z języka Igbo (urzędowy język wschodniej części Nigerii) i w tłumaczeniu oznacza: artysta, rękodzielnik.

Zdradzisz nam swoje plany na przyszłość? Co czeka Omenkę w najbliższym czasie?

Justyna: Omenka w ostatnim czasie najwięcej zleceń ma z zakresu oprawy weselnej, komunijnej, Chrztów i innych imprez (w tym zaproszenia, winietki, podziękowania i inne), oraz na kartki okolicznościowe, dlatego postanowiłam ukierunkować działalność (dotychczas robiłam wszelkiego rodzaju rękodzieło).
Nie oznacza to jednak że zaprzestaję szyć maskotki i tworzyć inne rzeczy, które robiłam dotychczas – z tą różnicą, że takie zamówienia będę wykonywała tylko na specjalne życzenie klienta – nie będą pojawiały się nowe pozycje produktów z tego zakresu na stronach Omenki.
            Marzyło mi się by zacząć współpracować z osobami, które zajmują się usługami przy weselach (fotograf, florysta, fryzjer, kosmetyczka itp.), abyśmy mogli wspólnie organizować wesela – kto wie może jeszcze się spełni :).

Na pewno dopniesz swego  Życzę Ci tego z całego serca!